W tym przypadku potrzeba okazała się matką wynalazku. Klientka szukała złotego stolika przed sofę, i nigdzie go nie było. Ani w drogich, ani w tanich. Zaczęłyśmy więc szukać czegoś do stylizacji, i też nie było. Wtedy mój wzrok spoczął na wkitranym w najdalszy kąt pracowni słynnym stoliku ze słynnej sieciówki. Był za niski, ale miał idealny kształt. No to wydłużyłam mu nóżki, btw. kosztowały więcej, niż sam stolik, hihi. Bo nóżki zacne, drewniane, a stolik z prasowanej masy tekturowej. Przy okazji dowiedziałyśmy się, że taka operacja nazywa się w internetach Ikea hack. Ale do rzeczy.

Kolejność prac:

  1. W przypadku tak gładkich mebli, nie warto odpuszczać etapu przygotowania powierzchni, bo każda, naprawdę każda farba prędzej czy później zacznie odpadać. Wiem, jest dużo farb, które chwalą się, że „wystarczy odtłuścić powierzchnię”. Uwierzcie – nie wystarczy.
  2. Przygotować powierzchnię można na dwa sposoby – zmatowić, czyli zetrzeć papierem ściernym o drobniutkiej gradacji (powyżej 200). Ręcznie czy szlifierką? Gładkie powierzchnie szlifierką, pewnie. Ale jeśli jej nie masz, nie porzucaj projektu, ręczne szlifowanie absolutnie wystarcza. Do dużych, płaskich powierzchni najlepiej sprawdza się klocek, którym owiniesz papier ścierny. Chodzi o to, żeby uzyskać w miarę wyrównany szlif, sam papier złożony w wąski pasek może narobić sporo „wzorów”, bo trudno jest zachować systematyczny nacisk i równo prowadzić rękę.
  3. Drugi sposób to malowanie podkładem, na rynku jest mnóstwo podkładów, blokerów itd. I znowu – nie wierzymy producentom, którzy piszą, że wystarczy odtłuścić i jedziemy. Nie jedziemy na nienaruszoną powierzchnię, bo odpadnie. No, niestety, przecieramy papierem ściernym, a dopiero potem podkład.
  4. Przy malowaniu mebli oryginalnie białych, gdzie zostawiamy pierwszą farbę/lakier i malujemy na niej, trzeba więcej cierpliwości, bo żeby przykryć akurat biel, musimy nałożyć więcej warstw niż przy tłach innego koloru. Biel jest po prostu wszędobylska i długo prześwieca. Na zdjęciach są też nogi drugiego stolika, który był oryginalnie czarny, więc potrzebował mniej warstw kryjących.
  5. Nasz bohater dostał naprawdę dużo warstw farb, w jego przypadku metalicznych, bo miał być złoty. Do tego nałożyłam mnóstwo rozmaitych past patynujących. Dlaczego tak dużo? Żeby efekt był trójwymiarowy i do złudzenia przypominał metal. Stanął dumnie przed piękna sofą i żyje długo i szczęśliwie.
  6. Na zdjęciach widać też blat stolika-bliźniaka, który zamówiono ze wzorem na blacie.

Autor Aga

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *