Właścicielka tego niciaka, czyli podręcznego stolika na szpargały potrzebne do szycia, była już starszą panią, która przeprowadzała się z domu z ogrodem do mieszkania i chciała ze sobą zabrać tylko jeden mebel. Niciak dostała w posagu jej prababcia i wyglądał jak egzemplarz niepowtarzalny, zrobiony onegdaj na zamówienie. A ponieważ nowe mieszkanie było bardzo jasne, niciak przyjechał do pracowni na białą metamorfozę. Był dosyć zniszczony, klejenia dawno puściły, miał placki nierówno nałożonej, tajemniczej substancji, a te białe plamy w środku, no cóż…Troszkę mu się spleśniało, stojąc w kąciku:

Przy rozkładaniu stolika część elementów rozpadła mi się w rękach 🙁

Po klejeniu i oczyszczeniu do gołego drewna, które okazało się dębiną, przyszedł bloker i tysiąc pięćset warstw farby. To, co zaraz napiszę, może spowodować, że część z Państwa uzna mnie za osobę pomyloną, ale czasem, siedząc kolejną godzinę z jakimś upartym jak osioł egzemplarzem, myślę sobie, że mu się nie podoba nowa odsłona i robi wszystko, żeby ten ktoś, malujący go na nieodpowiedni jego zdaniem kolor, zrezygnował. Bo niciak, mimo blokera, nie dawał się pomalować. Wyglądało to dość komediowo: maluję go na noc wypasioną i nietanią farbą, która jest naprawdę pancerna, wygląda wspaniale, odchodzę. Wracam rano, a stolik wywalił przez farbę rude placki. Więc ja znowu matuję, maluję, chucham, doprawiam kanty blokerem, uzyskuję krystaliczną biel. Rano rude placki. W końcu wpadłam w taką paranoję, że zabrałam go ze sobą do salonu, żeby oglądając Netflixa zerkać znienacka i nakryć go na wywalaniu rudych plam. Ha! Mój podstęp okazał się chytrzutki, kolega dał się wreszcie zamalować na amen.

Odczekałam ponad tydzień ze strachu, zanim oddałam go właścicielce. No i nigdy potem nie zapytałam, jak się niciątko ma, żeby nie wywoływać wilka z lasu. Na ostatnim zdjęciu posagowy niciak w posągowym ustawieniu w swoim nowym domu. Obok zdjęcie oprawionego wachlarza, pamiątki z romantycznej podróży właścicielki, którego co prawda nie oprawiałam, ale pomogłam szukać ramiarza, który podejmie się takiej przestrzennej zabawy. Znalazłam, wszystko się udało, a wachlarz miał niebawem zawisnąć nad stolikiem…

Autor Aga

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *