Po ten stół pojechałam w, jak się okazało, dosyć dziwaczne miejsce. Działka w pustym lesie, ogrodzenie z bramą w rodzaju kapliczki do przechodzenia pod nią, żadnych oznaczeń adresu. Creepy, jak mawiają Anglosasi. A w środku przepiękna pani z mężem niższym od niej o głowę, zakochani i szczęśliwi! I mnóstwo wielkich, bardzo grzecznych psów. W budynkach na działce, do których trzeba się było dostać labiryntem starych krzaków i drzew – skarby. To znaczy, jak dla kogo, hehe. Skarby dla mnie, czyli dla nurków śmietnikowych. Stół musiałam kupić, bo był dokładnie taki sam, jak ten u mojej babci na wsi, nawet pomalowany tym samym kolorem olejnej. Kolor, jeśli ktoś pamięta, to pamięta, a dla tych, którzy nie pamiętają, a zobaczą go już tylko na zdjęciach, był kolorem defekacji w fazie tuż przed biegunką, jeszcze nie płynie, ale już nie trzyma idealnych kształtów. Na pewno wiecie, o co chodzi. Niezwykle popularny w PRL, malowano nim tzw. stolarkę, czyli drzwi, framugi, często podłogi. A jak trochę zostało, to meble właśnie. Z popularnością to żart, oczywiście. Nie było innych kolorów.

Kolor kolorem, ale pod stołem na wewnętrznej stronie tzw. cargi, czyli tej obejmy pod blatem, z której wyrastają nogi stołu, znalazłam napis ze słowem, które widziałam po raz pierwszy w życiu. Byłam też przejęta, bo notatka dotyczyła roku 1949! No więc ktoś sobie zapisał, że tego i tego dnia krowa się „latowała”. Rzuciłam się do internetów, które oczywiście pomogły. To jest, proszę Państwa, ruja. Jak już zaczęłam czytać, to się doczytałam, że ruję u krowy trzeba umieć wypatrzeć, nie ma innych sposobów na określenie dobrego momentu na dzieci. Ciekawe, nie?

Za portalem e-stado.pl:

Gotowość rozrodcza krowy jest widoczna w jej zachowaniu, dlatego głównym sposobem detekcji rui jest obserwacja zwierząt. Są one wtedy silnie pobudzone, nerwowe, niespokojne, wykazują wzmożoną ruchliwość i wrażliwość na feromony buhaja. W fazie tzw. rui właściwej u krów występuje „odruch tolerancji” – akceptacja buhaja, pozwolenie na obskakiwanie się, również przez inne współtowarzyszki w stadzie. (…) Dodatkowo krowy w rui często wokalizują, mają wzmożoną aktywność ruchową oraz są niespokojne. Bardzo często w okresie rui następuje spadek produkcji mleka, wynikający z gorszego pobierania paszy. Po upływie średnio 18 godzin objawy ustępują.

Ale, żeby nie tylko o krowach, bo to jednak strona o meblach:

  • Dlaczego skrobanie, a nie szlifierka albo chemia? Szlifowanie farby z drewna jest wyjątkowo nieopłacalne, bo krążki ścierne się zapychają w błyskawicznym tempie. Chemii używam do powierzchni rzeźbionych, zakamarków etc., bo zdejmowanie chemii, która miała za zadanie rozpuścić grube warstwy starych farb, jest osobnym, dość męczącym procesem. Robią się kluchy, wszystko się klei, czasem chemia zbiera tylko pierwszą, wierzchnią warstwę i trzeba jeszcze i jeszcze. A dobrze naostrzony skrobak albo cyklina po prostu poradzi sobie najlepiej, zwykle też najszybciej.
  • Stół był oryginalnie drewniany czy malowany? No właśnie. Był bardzo częstym meblem na wsiach, a więc nie mógł być drogi. Stąd sosna. Na zdjęciach nad nogami, w części, którą zostawiłam drewnianą, widać dziurki po gwoździach. W tego typu stołach gwoździe w tym miejscu nie były działalnością naprawczą wujka Jurka, pojawiają się przy każdej nodze, są wbite na tyle głęboko, żeby dało się zaszpachlować otwory na gładko. To zazwyczaj oznaczało, że gwoździe są oryginalnym wzmocnieniem konstrukcji, a szpachlowanie dziur to część procesu przygotowania mebla pod malowanie. A zatem, był to najprawdopodobniej stół od nowości zaprojektowany do malowania.
  • Blat postanowiłam przyszarzyć bejcą w kolorze jasnego dębu, żeby zlikwidować żółte refleksy, charakterystyczne dla sosny, na to lakier wodny bezbarwny, satyna. Nogi malowane farbą mineralną.
  • Stół został ze mną w pracowni, nie wygląda już tak pięknie 🙂
  • Morał: jeśli w elementach z tzw. masywu, czyli grubego kawałka drewna mamy jakieś szczeliny, np. takie, jak te, które widać w nogach, mogą pracować dalej. Zwłaszcza, jeśli wcześniej mebel stał długo w nieogrzewanym pomieszczeniu. Dlatego warto zostawić sobie trochę farby, jeśli chcecie podmalowywać szczeliny, bo zwłaszcza przy ciemnych kolorach, szczeliny „świecą” swoim jasnym kolorem drewna. Na zdjęciach szczeliny tuż po malowaniu nóg i po około 5 latach.